Coraz poważniejsza staje się sytuacja w skarżyskim Mesko. W środę, 10 marca w zakładzie rozpoczął się strajk włoski. Pracownicy mają dość dezorganizacji i chcą szybkich zmian we władzach Spółki
Warto wspomnieć, że o podjęciu akcji protestacyjnej zdecydowana większość pracowników opowiedziała się już w ubiegłym roku podczas ogólnozakładowego referendum. W lutym rada nadzorcza odwołała ze stanowiska wiceprezesa Mesko Gabriela Nowinę Konopkę. Wciąż nie wybrano natomiast prezesa i dwóch pozostałych członków zarządu.
– Strajk włoski nie polega na przerywaniu pracy, lecz na skrupulatnym i dokładnym wykonywaniu czynności z przestrzeganiem norm technologicznych i BHP. Na ten moment trudno określić czas trwania strajku, zależy to od decyzji właścicieli i dokończenia procesu naprawczego w MESKO – mówi Stanisław Głowacki, przewodniczący “Solidarności” w skarżyskim zakładzie.
Pracownicy mają dość trudnej sytuacji związanej z dezorganizacją pracy. Jeżeli podejmowane przez nich akcje protestacyjne nie przyniosą efektów, zaostrzą strajk.
– W zakładzie panuje chaos, brak decyzyjności, pomieszanie kompetencji. Odbywa się to w czasie, kiedy winien być wdrażany w życie plan rzeczowo-produkcyjny na 2021 r. przez ludzi kompetentnych, znających realia Spółki. Tymczasem proces degradacji firmy trwa – zaznacza Stanisław Głowacki, przewodniczący “Solidarności” w skarżyskim zakładzie.
Forma protestu, którą wybrali pracownicy nie powinna zakłócić ciągłości produkcji w Mesko.
fot. Michał Walczak / PAP