Bocheniec. Aleksandra z Kijowa: Możliwość spędzenia spokojnej nocy w bezpiecznym miejscu jest bezcenna

“Po tym, co przeżyłyśmy w Ukrainie, możliwość spędzenia spokojnej nocy w bezpiecznym miejscu jest bezcenna” – powiedziała PAP 27-letnia Aleksandra, która razem z pięcioletnią córką chorą na białaczkę przebywa w klinice “Jednorożec” w Bocheńcu (Świętokrzyskie).

W podkieleckim Bocheńcu, dzięki współpracy wielu instytucji i organizacji międzynarodowych, na początku marca utworzono ośrodek “przystankowy” dla chorych onkologicznie dzieci i ich rodzin z Ukrainy. Stąd trafiają do specjalistycznych klinik w Polsce, Zachodniej Europie i Ameryce Północnej.

Do ośrodka w Bocheńcu w środę wieczorem trafiła 27-letnia Aleksandra ze swoją pięcioletnią córką Jesienijom. “Córka jest chora na ostrą białaczkę limfoblastyczną, wymaga dalszego leczenia, dlatego zdecydowałyśmy się uciekać z Ukrainy do Polski. Obecnie córka czuje się dobrze, raz w tygodniu przyjmuje leki ograniczające rozwój choroby” – powiedziała PAP Aleksandra.

ZOBACZ TEŻ: Lech i Maria Kaczyńscy jako zombie w spektaklu kieleckiego teatru. Mariusz Gosek żąda odwołania dyrektora

Zanim Aleksandra trafiła do Polski, czekała ją przeprawa przez Ukrainę. Wojna zastała ją w Kijowie, skąd uciekła do teściowej w Chersoniu. Okazało się, że przez kilka kolejnych tygodni nie była w stanie bezpiecznie opuścić miasta, które zostało otoczone przez Rosjan. W Chersoniu rodzina spędziła prawie dwa miesiące. Wyjazd był możliwy dzięki wparciu fundacji Tabletoczki, która w Ukrainie organizowała pomoc dla rodzin z dziećmi chorymi onkologicznie.

“Rosjanie czuli się w Chersoniu jak u siebie. Przywozili transporty z Krymu, chodzili na bazary, handlowali papierosami, ale też kontrolowali i rabowali domy. Każdy żyje tam ze świadomością, że jeśli wyjedzie z domu np. kupić jedzenie, to może już nie wróci. Rosjanie podsłuchują telefony i kontrolują media społecznościowe. Dla bezpieczeństwa ze swoich profilów trzeba było usunąć ukraińskie flagi i posty popierające Ukrainę” – opowiadała Aleksandra.

“Po tym, co przeżyłyśmy w Ukrainie, możliwość spędzenia spokojnej nocy, bez odgłosów wybuchów i syren, jest bezcenna” – mówiła o pierwszej nocy spędzonej w Bocheńcu.

Jak poinformowała PAP Małgorzata Dutkiewicz, prezes fundacji Herosi, pierwsze ewakuacje dzieci z Ukrainy do Polski przeprowadzono tuż po ataku Rosji. Zainicjowało je Polskiego Towarzystwa Onkologii i Hematologii Dziecięcej, które rozpoczęło współpracę przy prowadzeniu ewakuacji z licznymi organizacjami i instytucjami, w tym jej fundacją. Natomiast proces w skali międzynarodowej nadzoruje amerykańska organizacja St. Jude Global.

Jednocześnie, aby skoordynować działania, w Bocheńcu (pow. jędrzejowski) koło Kielc utworzono ośrodek transferowy – klinikę “Jednorożec” im. Mariana Wilemskiego. Placówka funkcjonuje na zasadzie triażu. Dzieci oraz ich rodziny otrzymują tam pomoc medyczną i schronienie. Następnie są przewożone do specjalistycznych klinik w Polsce i za granicą.

“Musimy z dużą dbałością dobierać ilość pacjentów, która jest przekazywana do poszczególnych klinik, żeby nie zapominać o naszych pacjentach. Dlatego też powstał ośrodek w Bocheńcu, żeby to było miejsce, gdzie będziemy mogli zapewnić rodzinom odpoczynek, przerwę w podroży i zdecydować, do jakich klinik dany pacjent trafi” – dodała.

Szybko okazało się, że skala, z jaką będą musiały się zmierzyć polskie kliniki, przerośnie ich możliwości. Rozpoczęto poszukiwania partnerów zagranicznych. Wsparcie zadeklarowało około 200 specjalistycznych ośrodków z 28 krajów. Nad programem ewakuacji dzieci z Ukrainy pracuje kilkaset osób, zaangażowanych jest wiele organizacji i fundacji.

Prof. Anna Raciborska, kierownik Kliniki Onkologii i Chirurgii Onkologicznej Dzieci i Młodzieży w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie poinformowała PAP, że pierwszy miejscem, do którego trafiają dzieci z Ukrainy, jest szpital we Lwowie. Tamtejsi lekarze podejmują decyzje, które dziecko nadaje się do transportu i dla którego ten transport jest bezpieczny.

Następnie dzieci są przewożone do ośrodka “Jednorożec” w Bocheńcu. Tam przebywają od dwóch do trzech dni, po czym trafiają do różnych klinik w Polsce, Europie lub Ameryce Północnej.

“W Polsce wszystkie ośrodki onkologiczne opiekują się pacjentami ukraińskim, jest to obecnie około 200 dzieci. W rejestrze organizacji mamy 930 pacjentów, z tej grupy już około 700 osób zostało rozlokowanych po różnych klinkach poza granicami Polski” – poinformowała prof. Raciborska.

“Trzeba pamiętać, że do Polski trafiło około 800 tys. dzieci z Ukrainy, one też będą chorowały. Mieliśmy już w naszym instytucie sytuacje, że dziecko przeszło zdrowe przez granice, ale niestety okazało się, że dzieje się z nim coś niepokojącego i jest podejrzenie choroby nowotworowej. W całej Polsce takie diagnozy dotyczą na te chwilę sześciorga dzieci z Ukrainy” – dodała.

Pracę ośrodka oraz logistykę związaną z transportem dzieci do Bocheńca wspierają Ministerstwo Zdrowia, wojewoda świętokrzyski, samorządy oraz liczne organizacje i służby w tym policja, straż pożarna, harcerze i WOT. (PAP)

 

fot. Fundacja Herosi/Facebook

Wiadomości z regionu

Powiązane wiadomości