Jej waleczność poruszyła serca wielu ludzi

Minęło już kilka miesięcy, kiedy mała, waleczna Hania Terlecka z Kielc rozpoczęła trudne leczenie onkologiczne w Stanach Zjednoczonych. Zza oceanu płyną najnowsze wieści dotyczące stanu zdrowia dziewczynki.

Hania Terlecka choruje na raka splotu naczyniowego. Od 10 miesięcy przebywa w Stanach Zjednoczonych, gdzie walczy z chorobą. Leczenie było możliwe dzięki ludziom, którzy włączyli w charytatywną zbiórkę, dzięki której, w zaledwie kilkanaście dni udało się uzbierać blisko 6,5 miliona złotych.

Dziewczynka przeszła już cztery wysoko dawkowe cykle chemioterapii i kolejne trzy z autoprzeszczepami. Obecnie szansą na powrót do zdrowia jest chemia molekularna, która pierwotnie miała być uzupełnieniem leczenia, ale po wykonaniu badań stała się jego najważniejszym elementem.

Jedynym życzeniem Małej Wojowniczki jest powrót do zdrowia.

Najnowsze wieści od Hani:

„Witajcie Kochani

Mam nadzieje, że nie zapomnieliście o mnie, bo ja cały czas mam Was w sercu. Pewnie zastanawiacie się co u mnie słychać? Cóż, nadal jestem w Stanach i nie poddaje się. Pewnie każdy z Was przygotowuje się do Świąt i myśli o prezentach. Ja mam tylko jedno życzenie, wiecie jakie.

To już rok od momentu, kiedy nasze życie przewróciło się do góry nogami, kiedy usłyszeliśmy tą druzgocącą wiadomość, że mam nowotwór i zostało mi mało czasu. Ale dzięki takim osobom jak Wy mogłam zawalczyć o moje życie, staliście się moją armią, a ja Waszą małą wojowniczką.

9 października rozpoczęłam chemię molekularną, która jest moją ostatnią nadzieją na pokonane choroby. Niestety, 2 tygodnie temu dostałam zakażenia bakteryjnego i chemia musiała zostać wstrzymana, gdyż mój organizm jest bardzo osłabiony, ale nie martwcie się, już od przyszłego tygodnia zaczynam ją znowu przyjmować i wracam na ring.

Pewnie zastanawiacie się jak się czuje? Szczerze to chciałabym już być w domu. Jestem zmęczona i potrzebuje mojej siostry, która myślę, że będzie moją siłą napędową w tej walce. Rok rozłąki to bardzo długo. To przecież połowa mojego życia. Rodzice chcieliby te święta spędzić w domu, żebyśmy wszyscy mogli być w końcu razem. Tata stara się ze wszystkich sił, żebyśmy mogli niedługo wrócić. Na szczęście otaczają nas sami dobrzy ludzie, którzy nam w tym pomagają. Jak już wszystko zostanie dopięte, na pewno podziękujemy im wszystkim na moim profilu Teraz jeszcze nie zapeszamy.

Muszę Wam się pochwalić, że Onkologia Dziecięca w Kielcach podjęła się opieki nade mną! Już nie będę musiała podróżować do Warszawy, bo wszystkie badania będę miała na miejscu, a będzie tego całkiem sporo. Rodzice są szczęśliwi, bo będę miała opiekę w momencie, kiedy będę tego potrzebowała, dlatego też bardzo dziękuje naszemu Szpitalowi!

Pewnie jak zobaczycie mnie na nowych zdjęciach to nie uwierzycie, że to ja. To już rok czasu kochani, kiedy rozpoczęłam leczenie jako bobasek, a teraz stałam się małą dziewczynką o ciemnych włoskach. Przeszłam tyle bólu i cierpienia i nie mogę się poddać. Moi rodzice walczą o mnie i widzą, że ja bardzo chcę być z nimi na zawsze. Moja rodzina i bliscy wylali tyle łez, że jakby tylko z nich można było pokonać raka, to ja już byłabym zdrowiusieńka, ale niestety to tak nie działa. Życie okazało się dla nas okrutne i niesprawiedliwe, ale nadal mamy nadzieje i musimy się jej trzymać.

Niestety przedłużający się pobyt w Stanach to też wysokie koszty leczenia. Koszty które podwoiły się tak, jak czas który tu spędziłam. Z początku wydawało się, że kwestia opłaty za leczenie jest rozwiązana, ale ostatnie wiadomości dotyczące kosztów chemii molekularnej zasmuciły nas strasznie, gdyż jeden z leków, które muszę przyjmować to koszt 90 tysięcy złotych na 3 miesiące. Niestety, ale te lek nie jest dostępny na terenie Unii i trzeba go będzie importować ze Stanów. Mój potwór jest strasznie silny i żebym mogła go pokonać potrzebuje 4 specjalnych leków, które będę musiała przyjmować każdego dnia, przez co najmniej 2 lata. Będą one wprowadzone stopniowo, gdyż mój organizm jest po wysokodawkowej chemii i trzeba bardzo uważać z ich dawkowaniem. Ale tym zajmują się lekarze, którzy doskonale wiedzą, jak to zrobić, żeby mi nie zaszkodzić, a ja jestem twardą dziewczynką.

Minął już rok a ja wciąż jestem i walczę tak jak Wam obiecałam. Kochani, pamiętajcie o mnie i jeśli możecie przekażcie dla mnie swój 1% na dalsze leczenie i rehabilitacje. Przede mną jeszcze bardzo długa i wyboista droga, ale z Waszym wsparciem mam szansę ją pokonać. Niedługo zapewne otworzymy jeszcze jedną zbiórkę na leczenie w Polsce. Ściskam Was mocno, jeszcze ze Stanów i przesyłam milion buziaków”.

Aby przekazać Hani swój 1% podatku użyj danych:

KRS: 0000350393

cel szczególny – Hania Terlecka

fot. Facebook/wielkawalkamałejHani

Wiadomości z regionu

Powiązane wiadomości