Minął już blisko rok od kiedy niemal cała Polska dowiedziała się o Hani Terleckiej z Kielc i jej walce z rakiem splotu naczyniowego. Aby mała wojowniczka mogła odbyć nowatorskie leczenie w USA potrzebne było 6 milionów złotych, które udało się zebrać w rekordowym czasie. Powrót Hani do Polski to ogromna radość dla najbliższych, ale też wszystkich osób, które włączyły się w akcję pomocy.
Wielka walka małej Hani trwała dłużej niż zakładano. Terapia chemią celowaną miała trwać pół roku. Jednak pojawiły się komplikacje, które przedłużyły leczenie blisko dwukrotnie. Hania wyleciała do kliniki Columbus w Ohio 28 stycznia 2019 roku, a do Kielc wróciła 7 grudnia 2020 r.
– Nie pamiętam momentu powrotu; wszystko działo się tak szybko – mówi Bartłomiej Terlecki, tata Hani. – Nie wierzyłem do końca w to, że uda nam się wrócić. Zakładaliśmy z Olą [mama Hani – red.], że zostaniemy tam na Święta Bożego Narodzenia. Wiedzieliśmy przecież, jaka jest sytuacja z lotami, a właściwie ich brakiem. Ale dostaliśmy pomoc, otrzymaliśmy możliwość powrotu do naszej rodziny i z tego bardzo się cieszymy – kontynuuje tata Hani.
Powrót dziewczynki do Polski był ważny także ze względów medycznych – po zakończeniu leczenia w Stanach Zjednoczonych lekarze nie mogli przewidzieć, jak organizm dziewczynki będzie się zachowywał. Dlatego szybki przylot do Kielc i kontynuowanie leczenia były tak bardzo ważne. – Leczenie w Stanach można uznać za udane, nowotwór się zatrzymał, natomiast komórki rakowe nie zniknęły. Lekarze nie wiedzą, jak to wpłynie na dalsze leczenie Hani. Może niestety zdarzyć się tak, że ta choroba zacznie pędzić dalej, dlatego tak ważne było szybkie kontynuowanie leczenia tutaj w Kielcach. – mówi Bartłomiej Terlecki.
A tego podjęło się Świętokrzyskie Centrum Onkologii. Jednak terapia, którą zaproponowali specjaliści w klinice Columbus w Ohio, jest bardzo droga. Już teraz wiadomo, że miesięczny koszt podania 4 leków to około 50 tysięcy, a Hania musi je przyjmować przez dwa lata. Do tego potrzebne są fundusze na rehabilitację, implanty słuchowe i korektę wzroku – Kiedy zbieraliśmy na leczenie w styczniu, byliśmy w szoku, jak wiele osób chce nam pomóc. Na licytacjach na Facebooku pojawiały się wspaniałe rzeczy. Teraz, kiedy wróciliśmy i okazało się, że znów potrzebujemy pomocy, też jesteśmy zaskoczeni, jak to pięknie wygląda, szczególnie w dobie pandemii – mówi tata Hani. – Wiemy, że wielu osobom jest ciężko, przedsiębiorcy mają problem z płynnością finansową – tym bardziej, dziękujemy za wsparcie – kontynuuje.
Armia Hani to niezastąpieni wojownicy. O Hanie walczyła cała rzesza ludzi; organizowano turnieje sportowe, zbiórki publiczne, a nawet „zjazd na byle czym”. Pomocnicy Hani skupili się także na profilu licytacyjnym, na którym do dziś o dziewczynkę walczy ponad 70 tysięcy osób. Do środy, 23 grudnia trwała akcja #ŚwiętaZHania, podczas której można było wylicytować stroiki świąteczne, bombki, ciasta, a także choinkowe prezenty. A organizatorzy zapowiadają, że po świętach czekają nowe niespodzianki.
– To, że stoi za nami Armia Hani, ludzie, którzy pomogą nam w miarę swoich możliwości przejść najgorsze chwile, jest pocieszająca – mówi Bartłomiej Terlecki – Świadomość tego, że człowiek nie jest sam, daje wewnętrzy spokój – dodaje.
Hani można pomóc na kilka sposobów:
– udostępniając i licytując przedmioty na grupie Licytacje dla Hani Terleckiej na Facebooku
– wpłacając datki siepomaga.pl/walka-hani
– wpłacając darowiznę na konto fundacji Jesteśmy Blisko – 95 8525 0002 0000 0010 7725 0001 – tytułem Dla Hani
– przekazując 1% podatku KRS: 0000350393, w pozycji informacje uzupełniające wpisz: Hania Terlecka
fot. Facebook/Wielka walka małej Hani