Z sekretarzem województwa świętokrzyskiego Mariuszem Bodo spotykamy się w jego gabinecie w Urzędzie Marszałkowskim w Kielcach. Siadamy przy drewnianym stole i kawie.
Redakcja: Panie sekretarzu, niedługo mijają 2 lata odkąd objął pan tę funkcję. Jak przejmuje się urząd, w którym pracuje ponad 800 osób?
Mariusz Bodo: Wcześniej pracowałem w starostwie powiatowym. Przechodząc do urzędu marszałkowskiego myślałem, że to taka urzędnicza wyższa liga, ale tak nie było. Trzeba było wiele zmienić. Niektóre regulaminy były niedostosowane do aktualnych przepisów prawa. Mógłbym powiedzieć, że urząd zatrzymał się w czasie, w okolicach 2012 roku. Również pod kątem organizacji pracy. Od lat podatnicy musieli płacić za wynajem 7 dodatkowych budynków w Kielcach, aby pomieścić wszystkich urzędników. My ograniczyliśmy wynajem do zaledwie 4, a co za tym idzie, koszty spadły o około 50 tys. zł miesięcznie.
Redakcja: W maju, dokładnie za 2 miesiące, minie połowa kadencji. W którym kierunku służby marszałka prowadzą świętokrzyskie?
Mariusz Bodo: Koronawirus pokrzyżował plany całej Polsce. My przetransferowaliśmy łącznie ponad 500 mln zł. z funduszy europejskich i budżetu województwa na walkę z COVID-19, służbę zdrowia i wsparcie przedsiębiorców. Dzisiaj najważniejsze pytanie, to jakie będzie świętokrzyskie po pandemii. Musimy kontynuować to, co zaczęliśmy przed pandemią, czyli duże inwestycje i udział w dużych projektach we współpracy z rządem.
Redakcja: Nie będzie zaciskania pasa?
Mariusz Bodo: Paradoksalnie to inwestowanie, a nie zaciskanie pasa jest najlepszym sposobem na wyjście z impasu gospodarczego. Tu mam na myśli np. budowę Głównego Urzędu Miar w Kielcach czy infrastruktury dojazdowej Centralnego Portu Komunikacyjnego, o którą stale zabiegamy.
Redakcja: Jak wygląda na co dzień współpraca z Andrzej Bętkowskim? Dzieli Was duża różnicy wieku. Jak się dogadujecie?
Mariusz Bodo: Znamy się kilkanaście lat. Nie chodzi tutaj o podlizywanie się, ale jest dobrym szefem. Marszałek darzy mnie dużym zaufaniem, za co mu dziękuję. A moim zadaniem jest stale poprawiać prace urzędu. A to póki co udaje się i mamy tego pozytywne efekty. Choćby te wspomniane wcześniej oszczędności.
Redakcja: Czemu tak późno?
Mariusz Bodo: Póki do 15:30 na miejscu są wszyscy urzędnicy to odbywam dużo spotkań. Tutaj pracuje ponad 800 osób. Same sprawy kadrowe generują dużo pracy. Najczęściej po zamknięciu urzędu zostaję dłużej, aby przejrzeć i podpisać dokumenty, które spływają do mnie przez cały dzień.
Redakcja: W urzędzie to marszałek jest dobrym policjantem, a sekretarz złym?
Mariusz Bodo: (śmiech) To nie tak. Obydwoje z marszałkiem musimy łączyć te role. Ale żeby marszałkowi na skroni nie pojawiał się siwy włos, to biorę na siebie te najmniej przyjemne sprawy.
Redakcja: Ciężko łączyć mandat radnego Skarżyska z pracą sekretarza województwa?
Mariusz Bodo: Więcej przebywam teraz w Kielcach. To naturalne. Ale na pewno nie zapominam o swoim mieście Skarżysku.
Redakcja: Prezydent Skarżyska Konrad Krönig pokazał na facebooku, że ma nowe zwierzątko, królika. Żartował, że doradzili mu to amerykańscy PR-owcy.
Mariusz Bodo: Ja mam suczkę Lili i się tym nie chwalę. A co do królika, to może powinniśmy się obawiać o jego życie, ponieważ prezydent chwalił się wiele razy, że ma w domu też dwa duże psy. A tak bardziej na poważnie, to prezydent Krönig bardzo skupia się na swoim wizerunku, próbuje go ocieplać. Dużo go widać w internecie czy na facebooku. Atakuje stronę rządową czy miejskich radnych opozycyjnych, a jednocześnie pisze do nas listy żebyśmy lobbowali za inwestycjami w mieście. Zamiast spotkać się z nami, pokazać kosztorysy, koncepcję architektoniczną, pokazać zakres prac czy pozwolenia na budowę – pokazać, że podchodzi do tego na poważnie, to pisze bzdurne pisemka i chwali się nimi w mediach.
Redakcja: To tylko pozory? Naprawdę uważa Pan, że prezydenta nie interesują losy własnego miasta?
Mariusz Bodo: Może i dla prezydenta Kröniga los Skarżyska jest ważny, ale chodzi o pewien nietakt. Nie tak powinno się to robić. Prezydentowi łatwiej napisać z domu 10 zdań i się nimi chwalić publicznie. To prezydent powinien wykonywać najcięższą pracę na rzecz rozwoju miasta. Ja tutaj widzę tylko pozorowane działania. Dzisiaj czytałem kolejny list otwarty, który skierował do marszałka. Tymczasem tylko raz pojawił się w ciągu 2,5 roku w towarzystwie starosty skarżyskiego. A numer telefonu do marszałka czy do mnie ma. Mógłby brać przykład z prezydenta Starachowic, który skutecznie zabiega o pieniądze dla miasta nie patrząc na partyjne szyldy.
Redakcja: Ale prezydent Krönig wygrał wybory, stworzył koalicję z różnych komitetów wyborczych. Też pokazał, że potrafi łączyć. Wam zarzuca, że krytykujecie wszystko.
Mariusz Bodo: Oczywiście, szanujemy wynik wyborów. Mieszkańcy mu zaufali. Stworzył koalicję i niepodzielnie rządzi i w żaden sposób tego nie podważamy. Chodzi o to, że mieszkańcy mają prawo wiedzieć co kryje się pod płaszczem zabiegów wizerunkowych, które stosuje prezydent. A najczęściej prawda jest o wiele bardziej nieprzyjemna, niż to co widzimy na facebooku Konrada Kröniga. Nie jesteśmy totalną opozycją. Wielokrotnie zadawaliśmy konstruktywne pytania podczas sesji rady miasta ale prezydent potrafił wielokrotnie odpowiadać na nie jednym słowem „nie”, czym się chwalił w sieci. A w ogóle najczęściej na sesjach go nie było. Nie przychodził. To lekceważące podejście.
Redakcja: Ostatnio powiedział Pan w wywiadzie, że ma chęć wystartować ponownie na prezydenta Skarżyska. Na ile to jest pewne?
Mariusz Bodo: Nie jestem człowiekiem, który dąży do władzy, ale czuję niedosyt po poprzednich wyborach. Wszystko zależy od poparcia mieszkańców. Jeśli od dołu, ze strony różnych organizacji miejskich i mieszkańców będę czuł poparcie dla mojej osoby, będą zaznaczać potrzebę zmian, to wystartuję.
Redakcja: Prawica w Skarżysku ma ciężko?
Mariusz Bodo: Polska jest podzielona. Jest PiS, antyPiS, prawica, lewica i tak dalej. Tak samo jest w Skarżysku. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że nie raz współpracowałem nie patrząc na szyldy partyjne. Oczywiście różnimy się poglądami, ale zawsze powinno być miejsce na rozmowę i wzajemny szacunek.
Redakcja: Ci, którzy obserwują pana działalność mogli zauważyć już jakiś czas temu, że na pana twarzy pojawiła się broda. W dodatku siwa. Mówi się, że kolor siwy u mężczyzn to kolor doświadczenia życiowego albo zmartwień.
Mariusz Bodo: To taka wakacyjna przygoda. Podczas urlopu szkoda mi było każdej chwili, w tym czasu na golenie. Broda urosła i została. A co do koloru to powiem tyle: panie mówią, że mi do twarzy, więc to nie może być kwestia zmartwień (śmiech)
Redakcja: Na koniec zapytam, czy to prawda, że lubi Pan wirtualną rywalizację? Na przykład na PlayStation? (śmiech)
Mariusz Bodo: Tak. Rzadko mam czas, ale mój ulubiony tytuł to Wiedźmin. Czasami też zagram z synem w Fifę czy Mortal Kombat. Teraz czekam, aż będzie można kupić w końcu Play Station 5, bo pomimo tego, że Sony wypuściło konsolę, to ciężko ją nabyć.
Redakcja: Kto wygrywa częściej? Sekretarz województwa czy jego syn?
Mariusz Bodo: Ja! (śmiech)
Redakcja: Dziękuję za rozmowę.
Artykuł powstał we współpracy z portalem ddsk.pl