Relację po każdym spotkaniu, czy wypowiedzi zawodników możecie znaleźć praktycznie w każdym medium. W sportowym dziale Gazety Świętokrzyskiej chcemy zaproponować Wam coś innego. Co jakiś czas na naszej stronie będzie się pojawiał cykl “Nie-zRęczne kieleckie obserwacje” w którym skupimy się na bieżących wydarzeniach wokół Industrii Kielce. Nie tylko tych stricte boiskowych.
Najgorsza passa od sześciu sezonów
Ubiegłotygodniowa porażka Industrii Kielce w rozgrywkach Ligi Mistrzów, była trzecim z rzędu przegranym spotkaniem w tych rozgrywkach. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w sezonie 2018/19. Jeszcze bardziej dołujący jest fakt, że była to też trzecia z rzędu porażka przed własną publicznością. Hala Legionów, która w ostatnich latach był twierdzą nie zdobycia, została w przeciągu dwóch miesięcy podbita zarówno przez Pick Szeged, jak także przez Barcelonę i Aalborg. Czasu już nie cofniemy, trzeba jednak zastanowić się nad przyczynami takiego stanu rzeczy i znaleźć odpowiednie antidotum.
O ile nad pierwszą porażką z Barceloną nie ma się co rozwodzić, Kielczanie byli przed tym spotkaniem bardzo osłabieni, a do stolicy województwa świętokrzyskiego przyjechała najsilniejsza drużyna świata, tak kolejne mecze dały nam powody do niepokoju. Żółto-biało-niebiescy są przecież znani na całym świecie głównie za sprawą niesamowitej siły mentalnej oraz świetnej organizacji w obronie. A to właśnie tego zabrakło w spotkaniach z mistrzem Danii i wicemistrzem Węgier. Drużyna ze Skandynawii świetnie wykorzystała niedyspozycję kieleckiej obrony i do domu wróciła z siedmiobramkowym tryumfem. Podopieczni Michaela Apelgrena na Węgry przywieźli czterobramkowe zwycięstwo, choć w 45 minucie przegrywali już 25:28. Ale niewytłumaczalnie proste błędy w ataku pozwoliły Madziarom zdobyć sześć trafień z rzędu i w 53 minucie prowadzić 31:28. Jeszcze przed rozpoczęciem pomeczowej konferencji swojego rozczarowania nie krył trener Talant Dujszebajev. Zdecydowanie podłamany Kirgiz powtarzał “Kontra, kontra, kontra”. To właśnie po takich prostych szybkich akcjach Węgrzy odskoczyli Kielczanom i spokojnie kontrolowali ostatnie minuty tej rywalizacji.
Zagadkowa druga linia
Bieżące problemy Kielczan nie mogą nam jednak pozwolić zapomnieć o regularnych trudach w ataku pozycyjnym. Najbardziej w oczy od początku sezonu rzucał się brak zagrożenia rzutem dystansu, który mogliby zaoferować zdrowi Szymon Sićko i Hassan Kaddah. Pozytywny sygnał do sztabu trenerskiego wysłał jednak Tomasz Gębala, który w ostatnich spotkaniach bardzo dobrze prezentował się w ataku. W meczu z Pickiem Szeged w ramach Ligi Mistrzów rzucił cztery bramki (80% skuteczności). Jeszcze lepiej wyglądało to w niedzielnym spotkaniu Orlen Superligi, w którym były reprezentant Polski zdobył siedem trafień, z czego pięć z nich było ostatnimi trafieniami wicemistrzów Polski w tej rywalizacji. To właśnie Tomek zakończył ogromne męki Kielczan w tym spotkaniu (29:27). Kieleckich fanów musi też cieszyć powrót Alexa Dujszebajeva, który wraca do rytmu meczowego. Hiszpan przyzwyczaił nas d0 tego, że to jego akcje często mają kluczowy wpływ na rozstrzygnięcie rywalizacji. Dobrej formy szuka za to jego młodszy brat Daniel. Od czasu spotkania w Magdeburgu nie zachwyca on już tak kieleckich kibiców, ale to klasowy zawodnik i w każdej chwili jego dyspozycja może pójść w górę. Największą zagadką przed każdym spotkaniem jest jednak samo centrum drużyny, czyli oczywiście środek rozegrania. 36-letni Igor Karacic kapitalne mecze w ataku przeplata tymi słabszymi, podobnie jak jego młodszy kolega z zespołu – Michał Olejniczak. Ta pozycja to samo serce drużyny i w dużej mierze od dyspozycji tej dwójki zależą losy każdej rywalizacji.
Nie ma nic na tacy
Do końca fazy grupowej Ligi Mistrzów zostało sześć kolejek, z czego jeszcze dwie zostaną rozegrane w 2024 roku. Dzisiejsze spotkanie w Aalborgu będzie bardzo istotne, ale jeszcze poważniej na papierze wygląda domowa potyczka z Kolstad. Po ośmiu seriach gier tabela grupy B podzieliła się już na trzy części, a do fazy pucharowej awansuje tylko czołowa szóstka. Bezkonkurencyjna jest Barcelona, która z piętnastoma punktami pewnie okupuje fotel lidera. Drugi Pick Szeged i czwarty Aalborg dzieli tylko punkt, ale to właśnie piąta Industria do Duńczyków traci już trzy “oczka”. Sześć punktów ma także wspomniane Kolstad. Za Norwegami plasuje się Magdeburg (5 pkt) i RK Zagrzeb (4 pkt) – to te dwie drużyny na ten moment są poza fazą pucharową. Oczywiście do końca grupowej rywalizacji daleka droga, ale dwa punkty to absolutne minimum na końcówkę 2024 roku. I choć ostatnio wśród kieleckich fanów można było usłyszeć słowo “kryzys” to nie możemy zapominać, że Industria Kielce to wciąż jedna z najlepszych drużyn świata, która może pokonać absolutnie każdego przeciwnika. Zwłaszcza z takim fachowcem na ławce trenerskiej jakim jest Talant Dujszebajev.
Początek meczu z Aalborgiem o godzinie 18:45. Transmisja w Eurosporcie 1.
Foto: Mateusz Słodkowski