Kielczanin opisał skandaliczne warunki kwarantanny w kieleckim internacie

Wspólne łazienki i ubikacje, brak jakiegokolwiek regulaminu, kontaktu z personelem oraz przedmiotów podstawowej potrzeby – tak wygląda odbywanie kwarantanny w jednym z kieleckich internatów.

O swoich doświadczeniach z kwarantanny napisał kielczanin Konrad Więch, który wrócił z dłuższego pobytu zagranicą.

– Zdecydowałem się na kwarantannę publiczną bo miały być testy, opieka itd… nikogo poza panem z ochrony na razie nie widziałem, ale może weekend to do rzeczy.Jestem w internacie jednej z kieleckich szkół – informuje.

Konrad Więch zwraca uwagę, że osoby odbywające kwarantannę mogą mieć ze sobą bezpośredni kontakt, bowiem w internacie są wspólne łazienki.

– Dziś w łazience rozmawiałem z kaszlącym, młodym czlowiekiem wraca z północnych Włoch… przyjeżdżając tu nie miałem wirusa, wyjadę zapewne z nim, wspólne łazienki są niedopuszczalne przy kwarantannie – pisze.

Zwraca też uwagę na brak podstawowych przedmiotów takich jak mydło czy czajnik. Mieszkaniec opisuje też brak jakiegokolwiek kontaktu z personelem.

– Pzydałby się jakikolwiek regulamin, zwłaszcza że z nikim nie ma kontaktu, żadnej opieki, jedynymi pukającymi w drzwi są wojskowi roznoszący jedzenie.  Powinny tam być zasady korzystania, czas roznoszenia posiłków itd jak urzędnicy nie mają na to czasu, rozumiem to trudny okres, oferuję bezpłatną pomoc po prostu go napiszę i tak tu nic nie robię… – dodaje.

Konrad Więch chwali natomiast jedzenie.

– Wielkim pozytywnym zaskoczeniem jedzenie przywożone przez żołnierzy, dwa posiłki z deserem, bardzo dobre naprawdę, choć może jak na obiadokolacje 12.30 to trochę wcześnie, ale można coś domówić chyba, jesteśmy przecież w mieście – pisze Więch.

 

Wiadomości z regionu

Powiązane wiadomości