Im więcej będzie sił, które będą chciały wprowadzać lewicowy program, tym lepiej; słowa Donalda Tuska o czterodniowym tygodniu pracy traktuję przychylnie, bo uważam, że przyzwyczaja on swój elektorat do przyszłych rządów z Lewicą – powiedział PAP szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski.
W sobotę szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk zapowiedział, że partia do wyborów parlamentarnych przygotuje precyzyjny program pilotażu na czterodniowy tydzień pracy. Tusk zaznaczył, że dynamiczne zmiany rynku pracy, w tym postępująca automatyzacja wymusza dostosowanie się do nowych trendów. Wskazał, że są dwa modele tego rozwiązania – skracanie dnia pracy lub całego tygodnia, choć mówi się raczej o czterodniowym tygodniu pracy.
Do sprawy odnieśli się w rozmowie z PAP posłowie Lewicy: wywodzący się z Wiosny Krzysztof Gawkowski oraz Adrian Zandberg z partii Razem.
“Propozycje dotyczące rozsądnej polityki społecznej zgłaszamy od trzech lat i jeżeli któraś z tych propozycji podoba się innym ugrupowaniom, także PO, to dobrze. Bo im więcej będzie sił, które będą chciały wprowadzać program Lewicy, tym większa szansa na to, że zostanie wdrożony. Słowa Donalda Tuska traktuję przychylnie, bo uważam, że przyzwyczaja on swój elektorat, elektorat PO, do przyszłych rządów z Lewicą. Bo wszyscy wiedzą, że bez Lewicy przyszłego rządu bez PiS nie da się złożyć” – mówił Gawkowski.
ZOBACZ TEŻ: Wypadek w Napękowie na DK 74, zderzyły się trzy samochody. Droga była zablokowana
Jego zdaniem sam postulat skrócenia tygodnia pracy “wpisuje się w koncepcję lewicowego myślenia”. “Czas pokaże, czy słowa Tuska przekują się w czyny, czy też to tylko puste gesty. Donald Tusk raz zgłasza propozycje bardzo liberalne, innym razem – o charakterze socjalnym. To charakterystyczne dla polityka środka” – zaznaczył poseł.
Jak dodał, jeśli chodzi o rozmowy o ewentualnym wspólnym starcie do wyborów parlamentarnych, to temat pojawi się dopiero w połowie przyszłego roku. “Teraz rozmowa o wspólnych listach nie ma sensu. Teraz każda formacja będzie walczyła o swój elektorat. Nikt nas do rozmów o wspólnych listach nie zmusi” – dodał Gawkowski.
Pytany, czy zaskoczyło go, że lider PO sięga po propozycje kojarzone z Lewicą, stwierdził, że “Tusk już udowodnił, że czerpie inspirację z różnych źródeł”. “I bardzo dobrze. Jednak czasem mówi jedno przed wyborami, a drugie po nich. Musi być ktoś, kto po wyborach, w przyszłym rządzie, będzie go trzymał za rękaw i mówił: +zgłaszałeś te propozycje, teraz czas je zrealizować+. I to będzie Lewica” – podkreślił Gawkowski.
Zandberg odnosząc się do propozycji Tuska przypomniał, że partia Razem ma swój projekt dotyczący wprowadzenia 35-godzinnego tygodnia pracy. “Politycy PO będą mieli szansę odnieść się do niego w parlamencie i wykazać się w głosowaniu. Koalicyjny Klub Lewicy ma wystarczająco dużo posłów, by złożyć go w Sejmie, moment głosowania będzie momentem pewnego rodzaju +sprawdzam+” – powiedział.
Ostatecznie, zapowiedział, projekt będzie złożony w Sejmie do końca wakacji.
Zandberg stwierdził, że cieszy go, iż Tusk podnosi temat. “Zupełnie bez ironii jestem zadowolony, gdy widzę, że sprawy, o które walczymy, takie jak skrócenie czasu pracy, zdobywają coraz więcej zwolenników. Bo potrzeba będzie znacznie więcej niż głosów jednej czy nawet dwóch partii, by je wprowadzić” – podkreślił.
Jak dodał, dzięki socjalistom w Polsce 8-godzinny dzień pracy obowiązuje już ponad 100 lat. Zandberg zauważył, że gdy wprowadzano ten model, “używano przeciwko socjalistom takich samych niemal argumentów, że krótszy czas pracy doprowadzi jakoby do jakichś strasznych rzeczy”. “Tak się oczywiście nie stało, a dziś osiem godzin pracy to dla nas oczywistość” – zaznaczył poseł.
Pytany jak ocenia to, że z taką propozycją wychodzi Donald Tusk i czy nie odczytuje tego jako zaproszenia do współpracy, Zandberg podkreślił, że na niedawnej konwencji Razem partia ta przedstawiła swoje warunki dotyczące przyszłego rządu. Wśród nich, jak podkreślił, jest niezgoda na cięcia socjalne. “Mówię o tym już dzisiaj, żeby to było z góry jasne” – dodał.
“Praktyka uczy, że w okresie przedwyborczym nasi konkurenci obiecują różne rzeczy. Ale też wiemy, jak jest z ich realizacją. Jedyną gwarancją, żeby nie skończyło się tak, jak zwykle, żeby tym razem Polska poszła do przodu, stała się państwem nowoczesnym, prospołecznym, przyjaznym – jest silna pozycja Lewicy w kolejnym parlamencie” – ocenił Zandberg.
“Było już tak, że liberałowie obiecywali tak małą i prostą do zrobienia rzecz jak związki partnerskie. To by nie kosztowało państwa ani złotówki. A potem nawet tego nie wprowadzili. My chcemy rzeczywistych zmian, ucywilizowania polskiego rynku pracy. Dlatego nie wystarczą puste słowa w kampanii wyborczej. Chodzi o to, żeby te rzeczy faktycznie się wydarzyły. Aby tak się stało, Lewica musi być w przyszłym parlamencie wystarczająco silna, by to wymusić” – dodał poseł.
Podkreślił, że to niejedyny postulat Lewicy, który zdobył ostatnio szeroką popularność. Kolejne, jak wskazał, dotyczą programu budowy publicznych mieszkań, zamrożenia WIBOR-u czy ograniczenia zysków spółek paliwowych. Jak zaznaczył, z sondaży wynika, że rozwiązania Lewicy popiera 2/3 Polaków. “Stąd pewnie mamy takie oświadczenia jak ostatnie Donalda Tuska” – stwierdził Zandberg. (PAP)