Bardzo obawiam się ataku wojska rosyjskiego lub rosyjskiego i białoruskiego na północną granicę Ukrainy – powiedział premier Mateusz Morawiecki w opublikowanym w piątek wywiadzie dla “Dziennika Gazety Prawnej”. Dodał, że trzeba się też liczyć z prowokacjami na terytorium naszego kraju.
“Bardzo obawiam się ataku wojska rosyjskiego bądź rosyjskiego i białoruskiego na północną granicę Ukrainy, bo tak rozumiem zamiary wynikające z gromadzenia nowo powoływanych żołnierzy i rezerw rosyjskich, i sprzętu wojskowego. Jednocześnie przestrzegam przed kolejnymi próbami destabilizacji granicy polsko-białoruskiej. Mieliśmy z tym do czynienia rok temu. Wybudowaliśmy zaporę, ale wraz z eskalacją działań wojennych trzeba uruchomić wyobraźnię i wziąć pod uwagę kolejne możliwe próby albo ściągnięcia rzesz migrantów, albo prowokacje na naszej granicy wywołane przez wojska rosyjskie i białoruskie. Trzeba się też liczyć z prowokacjami na terytorium naszego kraju” – powiedział premier, pytany jakiego scenariusza najbardziej się obawia w związku z wojną w Ukrainie.
Szef rządu zaznaczył, że dostawy broni dla Ukrainy są najważniejsze. “Chodzi o to, żeby Kreml widział, że cały wolny świat będzie stał za Ukrainą, będzie bronił jej prawa do suwerenności” – powiedział.
ZOBACZ TEŻ: 18-latek podejrzany o zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem 13-letniej Nadii z Inowrocławia
Premier mówił w “DGP”, że jest groźba finansowego wyczerpania Ukrainy, “doprowadzenie do tego, by zbankrutowała, bo przecież państwo ukraińskie musi płacić pensje żołnierzom, policjantom, nauczycielom, pielęgniarkom, lekarzom…”. Jego zdaniem brak pomocy finansowej w sytuacji, kiedy państwo zbiera może 20-30 proc. podatków z czasów przedwojennych, grozi zapaścią. Jak mówił, atakowanie przez Rosję infrastruktury energetycznej i terroryzowanie miast na Ukrainie sprawia, że “może dojść do kolejnej fali migracji”. “Polska wraz z innymi państwami wschodniej flanki może poradzić sobie z 500 tys. osób. W tym momencie przygotowujemy się na różne scenariusze” – zapewnił Morawiecki.
Gazeta zapytała premiera, czy w kontekście tego, że “dosyć dwuznacznie” w tym wszystkim się zachowuje Arabia Saudyjska, która gra na zmniejszenie produkcji ropy, sprzedaż Lotosu nie okazuje się błędem.
“Arabia Saudyjska z całą pewnością jest wiarygodnym partnerem, największym i najważniejszym producentem ropy. Skoro chcemy jak najszybciej odciąć się od Rosji — i mamy nadzieję, że cała Europa to zrobi — to Arabia Saudyjska wydaje się najbardziej naturalnym partnerem. Podobnie jak Katar bądź Zjednoczone Emiraty Arabskie. Przecież cały świat współpracuje z tymi państwami, które mają swoje interesy i ich bronią, ale nie są agresorami. Dla nas ich polityka nie jest może idealna, ale są na pewno dobrym dostawcą i ropy, i gazu, źródłem niezależnym od Rosji” – ocenił szef rządu. (PAP)