Zgodnie z prognozami większości instytucji analitycznych, od drugiej połowy 2023 r. inflacja będzie w trendzie spadającym – mówił premier Mateusz Morawiecki. Rząd stara się iść drogą środka, przewidywać, co jest najbardziej prawdopodobne i w oparciu o to budować np. scenariusze budżetowe – dodał.
“Co do inflacji, wzrostu PKB – zarówno NBP, RPP, jak i KE mają dobre instrumentarium i tym samym instrumentarium posługują się inne instytucje analityczne” – wskazał szef rządu, pytany podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Bydgoszczy o inflację i wzrost gospodarczy w przyszłym roku. Jak mówił, “rząd polski bierze te wszystkie analizy, stara się wypośrodkować różne wartości i określić najbardziej prawdopodobny scenariusz”.
Premier przyznał jednak, że nikt nie wie, co stanie się w 2023 r. “Staramy się iść drogą środka, przewidywać, co jest najbardziej prawdopodobne i w oparciu o to budować nasze scenariusze budżetowe, fiskalne, finansowe czy inwestycyjne” – stwierdził premier Mateusz Morawiecki.
“Jestem przekonany, że razem z NBP i z coraz bardziej restrykcyjną polityką fiskalną, polityką regulacyjną, będziemy w stanie opanować inflację. Zgodnie z prognozami większości instytucji analizujących, od drugiej połowy przyszłego roku inflacja będzie w trendzie spadającym” – powiedział szef rządu.
Jak wynika z przedstawionych w piątek jesiennych prognoz Komisji Europejskiej, wzrost PKB w Polsce w br. wyniesie 4 proc., w 2023 r. spowolni do 0,7 proc., a w 2024 r. sięgnie 2,6 proc. Według KE inflacja CPI w Polsce na koniec br. ma wynieść 13,3 proc., w 2023 r. 13,8 proc., a w 2024 r. ma spaść do 4,9 proc.
Prezes NBP Adam Glapiński wskazywał w czwartek, że inflacja będzie się wyraźnie obniżać od drugiego kwartału przyszłego roku. Jak mówił, pik inflacji nastąpi w styczniu-lutym 2023 r.; od marca inflacja będzie spadać i w ostatnim kwartale osiągnie ok. 8 proc. (PAP)
autorzy: Magdalena Jarco