Przemierzając trasę z Kielc do Sandomierza raczej niewielu turystów zatrzymuje się po drodze. W ostatnich latach coraz większą popularność zdobywa sobie Opatów, ale w jego okolicy jest jeszcze jedna, niezwykle ciekawa atrakcja turystyczna, która przy tym wciąż pozostaje stosunkowo mało znana. Zaledwie kilka kilometrów od drogi krajowej nr 77 znajdują się urokliwe ruiny zamku w Międzygórzu. I uwierzcie – jesienna aura tylko im sprzyja!
Historia zamku
Początki międzygórskiej warowni giną w mrokach dziejów. Być może w tym miejscu znajdował się w czasach pierwszych Piastów gród – wzgórze do dziś zachowało wiele z pierwotnych walorów obronnych. To, co wiemy na pewno, to fakt, że w XIV wieku, w czasach Kazimierza Wielkiego w tym miejscu istniał już murowany zamek. Prawdopodobnie powstał z inicjatywy królewskiej, lecz jego pierwszym właścicielem został ówczesny kanclerz Królestwa Polskiego Jan Zaklika. Pewne jest również, że XIV-wieczny zamek wyglądał zupełnie inaczej niż dzisiejsze ruiny.
Ród Zaklików władał zamkiem prawdopodobnie do początków XVI wieku. Ostatni z rodu, Hieronim Zaklika sprzedał w 1508 roku Międzygórz Mikołajowi Kijańskiemu, a już w 1578 roku jako właściciele warowni wymieniani są Niedrzewiccy (lub Niedźwiccy – bo i z takim zapisem nazwiska rodu wywodzącego się z Niedźwic koło Koprzywnicy można się spotkać).
ZOBACZ TEŻ: Stradów – słabo znana perła regionu i największe grodzisko w Polsce
Renesansowa przebudowa gotyckiego zamku odbyła się prawdopodobnie właśnie w okresie zarządzania warownią przez Niedrzewickich. Obiekt uzyskał regularny kształt prostokątnej rezydencji z cechami obronnymi. Wśród kolejnych właścicieli w XVII i XVIII wieku wymienia się m.in. Annę z Lubomirskich Sapieżynę, Potockich i wreszcie Jawornickich.
Obiekt został najpewniej zniszczony w czasie potopu szwedzkiego i w XVIII wieku nie był już zamieszkały. Trzeba jednak przyznać, że nie zachowało się zbyt wiele źródeł dokumentujących historię zamku, stąd wiele w tej opowieści przypuszczeń. W kolejnych latach niszczał i popadał w coraz większą ruinę, a bardzo duże straty przyniosła II wojna światowa i ciężkie walki na przyczółku baranowsko-sandomierskim w 1944 roku.
Zamek dziś
Do naszych czasów zachowała się właściwie tylko ściana północno-wschodniego skrzydła mieszkalnego, sięgająca trzech kondygnacji, z dużymi oknami i otworami strzelniczymi w przyziemiu. Pozostałe elementy budowli przetrwały w formie szczątkowej – fundamentów, lub niewielkich reliktów murów. Nie jest to też duży obiekt – zajmuje około 1100 mkw.
To co jednak stanowi o wyjątkowości miejsca, to niezwykłe położenie – w cichej okolicy, nad stawem i rzeczką Opatówką, na stromym, porośniętym lasem wzniesieniu. Jesienią, miejsce jest magicznie kolorowe i zachęca do spędzenia tu kilku dłuższych chwil – tym bardziej, że jest tu bardzo spokojnie i turyści wciąż jeszcze rzadko je odwiedzają.
Mimo to gmina Lipnik, na terenie której znajduje się zamek, zadbała o podstawową infrastrukturę turystyczną. Choć do twierdzy prowadzi wąziutka droga, na której z ledwością mieści się jeden samochód, to zakończona jest nowym parkingiem, z ławkami, tablicą informacyjną i dużą altaną. Można więc przyjemnie spędzić tu czas z pięknym widokiem na zabytek. Kolejne ławeczki znajdziemy także nad samym stawem, na wprost zamkowych murów. Samorząd ma też plany na dalsze inwestycje wokół zamku, ale najpierw muszą zostać tu przeprowadzone badania archeologiczne – których do tej pory nie było.
Aby obiekt był lepiej widoczny, w ostatnich latach wycięto zarośla zasłaniające północno-wschodnią ścianę zamku. Dzięki temu widać go już z drogi dojazdowej. A sama droga? Cóż – obiekt położony jest na uboczu, ale to jego zaleta. Gminne drogi są dobrze utrzymane, a z nawigacją bez problemu dotrzemy na sam parking pod zamkiem. Możemy to zrobić skręcając z drogi nr 77 w Gołębiowie, lub nieco wcześniej w Oficjałowie – ta druga trasa jest nieco dłuższa i prowadzi przez malutkie miejscowości, ale obfituje w piękne widoki! A po drodze można zajrzeć np. do winnicy, która znajduje się w Malicach Kościelnych.
ZOBACZ TEŻ: Niezwykłe odkrycie we Włostowie. Rolnik znalazł krzemienną siekierę sprzed 5 tys. lat!
Samo zwiedzanie obiektu nie potrwa długo – jak już wspomnieliśmy ruiny nie są duże, a wstęp do nich jest bezpłatny. Warto jednak pobyć w tym miejscu trochę dłużej i porozkoszować się ciszą i widokami, które zarówno z samego zamku jak i dwóch tras dojściowych (możemy wybrać stromą ścieżkę od strony północnej lub łagodne podejście okrążające zamek od południa) są ujmujące.
Wszystko wskazuje na to, że najbliższe jesienne dni będą obfitowały w dobrą pogodę, dlatego naszym zdaniem nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wsiąść w samochód i wybrać się do Międzygórza – nawet jeśli ma to być jedynie przystanek w drodze do np. Sandomierza, lub Opatowa. Naprawdę warto!