Za drużyną Suzuki Korony Handball Kielce pierwsza część sezonu 2024/25. W ostatnim czasie w klubie nastąpiły zmiany i już po Nowym Roku głównym szkoleniowcem Koroneczek będzie Szymon Żaba-Żabiński. A jak to wszystko wyglądało od środka i jakie są plany na kolejne miesiące? O to zapytaliśmy jedną z wiodących postaci w zespole Kielczanek – rozgrywającą Gabrielę Tomczyk.
Jakub Orawiec, Gazeta Świętokrzyska: -Nie mogę zacząć tej rozmowy inaczej, jak od ostatnich zmian w klubie. Z drużyny odszedł Paweł Tetelewski, a nowym szkoleniowcem został Szymon Żaba-Żabiński. Jak wyglądało to z waszej perspektywy jako zawodniczek, kiedy dowiedziałyście się o zmianie?
Gabriela Tomczyk, Suzuki Korona Handball Kielce: -O zmianie dowiedziałyśmy się stosunkowo późno, na poniedziałkowym treningu po meczu z Galiczanką Lwów. Wtedy przyszedł też do nas zarząd i przekazał informację o zmianie na stanowisku trenera. Muszę przyznać, że nie spodziewałyśmy się tego i byłyśmy zaskoczone. Co prawda docierały do nas jakieś przecieki, ale początkowo nie za bardzo wierzyłyśmy, że to prawda.
-Trener Tetelewski pracował w klubie ponad sześć lat, a ty barwy Suzuki Korony Handball Kielce reprezentujesz już przez 1,5 sezonu. Jak oceniasz waszą współpracę?
-Uważam, że na prawdę dobrze nam się współpracowało. Na pewno trener Tetelewski bardzo dużo mnie nauczył i dał wiele cennych wskazówek. Szkoda, że ta przygoda dobiegła końca, ale trener dostał propozycję od najbardziej utytułowanego klubu w Polsce i na pewno chce się rozwijać jak każda z nas.
-Po ośmiu rozegranych spotkaniach zajmujecie piąte miejsce w tabeli Ligi Centralnej z dorobkiem 15 punktów. Jesteście zadowolone z pierwszej części sezonu?
-Myślę, że częściowo tak, ale najbardziej rozczarowane jesteśmy meczem z Dziewiątką Legnica. To drużyna na naszym poziomie i ten mecz mógł być wygrany, ale coś tego dnia nam nie wychodziło. Szkoda też meczu z Galiczanką Lwów, gdzie również powalczyłyśmy. O tym zespole mówi się, że jest półkę wyżej od innych drużyn i ciężko z nim wygrać, a my naprawdę stoczyłyśmy równy bój. Popsułyśmy to własnymi błędami w ostatnich minutach. Mogłyśmy być wyżej, ale nie jest źle.
-W spotkaniu z ELMAS-em Radom też niewiele brakło do zwycięstwa. Tam ewentualnie w końcówce popełniłyście za dużo błędów.
-Tak, a jeszcze wtedy były też w naszym zespole drobne urazy i myślę, że zabrakło po prostu zmian.
-Ale było też chociażby cudowne zwycięstwo z MTS-em Żory, tam naprawdę rozegrałyście fenomenalne spotkanie.
-Też tak uważam. Przede wszystkim stanęłyśmy wtedy mocno w obronie. W ataku czasami nam nie wychodziło, ale obrona funkcjonowała naprawdę fantastycznie.
-Ty w ośmiu meczach rzuciłaś 25 bramek, ale co najważniejsze masz nieoceniony wpływ na kreację gry zespołu. Gdyby nie twoja postać to na pewno Magda Berlińska nie zasiadałaby teraz na fotelu królowej strzelczyń Ligi Centralnej. Dobra to była dla Ciebie indywidualnie runda?
-Myślę, że tak. Na pewno jestem bardziej zadowolona niż z ostatniego sezonu, gdzie łapałam kontuzję za kontuzją. W tym sezonie jak na razie takowej nie ma i mam nadzieję, że nie będzie. Już w miarę odnalazłam się na środku rozegrania, bo nie jest to moja nominalna pozycja. Jestem raczej zadowolona. Mogłabym dorzucić jeszcze parę bramek, ale tak jak wspomniałeś bardziej chyba zależy mi na tym, żeby kreować sytuacje dla innych zawodniczek. Jeśli mają lepszą pozycję do rzutu to trzeba podać.
-Jaki macie na cel na drugą część tego sezonu? Strata do miejsca barażowego to tylko osiem oczek, marzycie gdzieś tam po cichu o awansie do Orlen Superligi?
-Oczywiście, że są marzenia! Takowych rozmów nie było u nas w klubie, ale każdy chce wygrywać i być jak najwyżej w tabeli. Uważam, że jest to jak najbardziej osiągalne. Druga runda to nowe możliwości. Jest też zmiana trenera, więc może Szymon Żaba-Żabiński będzie miał inny plan i będzie jeszcze lepiej. My jesteśmy bojowo nastawione na drugą część sezonu i będziemy dążyć do tego, żeby być jak najwyżej w tabeli. Może, a nóż się uda być liderem albo nawet w czołowej trójce, myślę że to też byłby naprawdę wielki sukces.
-Do Koroneczek trafiłaś z MKS-u AZS UMCS Lublin. Jest jakaś drużyna dla której w przyszłości szczególnie chciałabyś zagrać?
-Myślę, że aktualnie nie. To wszystko dzieje się spontanicznie. Jeśli dostanę ciekawą propozycję to może coś się wydarzy, ale na ten moment nie.
-A jak w ogóle zaczęła się twoja przygoda ze szczypiorniakiem?
-Byłam w gimnazjum o profilu sportowym w Zwierzyńcu. Tam była sekcja piłki ręcznej. Nie grałam w żadnym klubie do liceum, więc stosunkowo późno zaczęłam swoją profesjonalną przygodę. Podstaw nauczyłam się właśnie w gimnazjum dzięki SKS-om i klasie sportowej, a później trafiłam do Lublina oddalonego o 100 kilometrów od mojego rodzinnego domu. Poszłam tam do liceum, mieszkałam w busie i zaczęłam przygodę w MKS-ie. Ta przygoda bardzo szybko się rozwinęła. Przez chwilę grałam w juniorach, a później szybko trafiłam najpierw do drugiej, a później do pierwszej ligi. I tak się jakoś potoczyło, że gram do dziś.
-Kielce to miasto, które zdecydowanie żyje piłką ręczną. Czujesz tego ducha sportu też wśród dzieci i młodzieży ?
-Tak, czuję. Chociażby na naszych meczach, czy Industrii Kielce jest dużo kibiców. Czuć to, że wszyscy tu żyją piłką ręczną.
-Rozmawiamy w Sylwestra, więc czego można życzyć Tobie i Koroneczkom na ten nowy rok ?
-Oczywiście kolejnych zwycięstw i przede wszystkim zdrowia. Niech nas omijają kontuzje i żebyśmy w zdrowiu skończyły ten cały sezon!
Foto: Patryk Ptak