W schronisku dla bezdomnych w Gdańsku jego mieszkańcy pieką ciasta. W piątek wzięli udział w drodze krzyżowej, a w niedzielę zasiądą do wspólnego stołu. “Nie lubię tego czasu, bo jest mi zwyczajnie smutno” – powiedział pan Marek korespondentowi PAP, który odwiedził schronisko przed świętami.
“To moje trzecie Święta Wielkanocne w Domu Brata Alberta. Po eksmisji z mieszkania trafiłem prosto do schroniska. A mój stan zdrowia nie pozwala mi na podjęcie pracy” – powiedział Marek, mieszkaniec schroniska, przy ul. Równej w Gdańsku Oruni.
“Kiedy żyła moja żona, razem święciliśmy pokarmy, ona zawsze coś smacznego ugotowała. Teraz spędzam ten czas sam. Mamy tu inne jedzenie, takie świąteczne, jest bardziej kolorowo, ale nie lubię tego czasu, bo jest mi zwyczajnie smutno” – dodał.
ZOBACZ TEŻ: Żaryn: Rosja łączy terror z grabieżą największych zasobów naturalnych Ukrainy
W placówkach prowadzonych przez gdańskie Koło Towarzystwa Domu im. św. Brata Alberta zamieszkuje około 500 osób. W schronisku przy ul. Równej w Gdańsku aktualnie przebywa 105 przewlekle chorych i niepełnosprawnych mężczyzn.
“W pozostałych ośrodkach: w noclegowniach i schroniskach mieszka od kilkunastu do 100 osób” – poinformowała rzeczniczka prasowa Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta Dagmara Rybicka.
Dla Czesława, który trafił do ośrodka po śmierci konkubiny i problemach z prawem, to ósme święta w schronisku.
“Magia świąt jest piękna, a rzeczywistość trochę inna. Jak w każdym domu, moment przygotowywania posiłków niesie za sobą dużo spięć i nerwowych sytuacji. Lubiłem jednak te chwile wspólnego siadania przy stole i rodzinnych rozmów” – powiedział.
Pan Czesław w placówce przed świętami stara się pomagać m.in. w przygotowywaniu posiłków. “Przypomina mi to dom. Zdaję sobie również sprawę ze swojego stanu zdrowia i liczę się z tym, że każde nadchodzące święta mogą być moimi ostatnimi” – powiedział.
Dagmara Rybicka przyznaje, że tradycja świąteczna jest istotnym elementem powrotu do społeczeństwa. Dlatego pracownicy placówek angażują mieszkańców w przygotowania polegające na tworzeniu dekoracji, porządkach świątecznych i niewielkim wsparciu w kuchni.
“W naszych domach i schroniskach organizowane są warsztaty, tworzone są kartki i dekoracje świąteczne. Przez cały Wielki Post w piątek odbywa się Droga Krzyżowa na terenie placówki, prowadzona przez księdza z pobliskiej parafii. Ponadto, dwa razy w tygodniu odbywają się spotkania w małej grupie, podczas których odmawiany jest różaniec. W Niedzielę Palmową poświęcone zostały palmy” – wyjaśniła kierownik schroniska Elżbieta Wenta.
W schronisku przy ul. Równej mieszkańcy, wraz z pracownikami, przystrajają placówkę ozdobami wielkanocnymi. Dzień przed Wielkanocą przygotowują pisanki, którymi udekorują stoły. W Wielką Sobotę mieszkańcy udają się do kościoła, by poświęcić koszyki wielkanocne.
“W tym roku pracownicy i mieszkańcy schroniska upiekli 16 blach ciasta i przygotowali sałatkę jarzynową” – powiedziała Wenta.
Do śniadania wielkanocnego zasiadają wszyscy mieszkańcy. “Dzielimy się jajkiem i składamy sobie życzenia. Zawsze przed posiłkiem czcimy minutą ciszy pamięć tych, którzy od nas odeszli. Podczas śniadania opowiadamy sobie, jakie kto pamięta tradycje z dzieciństwa, staramy się opowiadać śmieszne historie, by było gwarnie i radośnie przy stole” – tłumaczyła kierownik schroniska.
Pracownik socjalny schroniska Magdalena Głombiowska przyznaje, że święta to “bardzo trudny czas w placówce”. “Dla wszystkich wiąże się to ze wspomnieniami, poczuciem braku rodziny, bliskości i domu. Niektórzy nigdy nie przeżywali, nawet jako dzieci, świąt radosnych i rodzinnych” – przyznała.
Jej zdaniem, w tych świątecznych dniach następuje zderzenie uczucia radości związanego ze Zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa ze smutkiem związanym z samotnością. “Mimo życia we wspólnocie, nie są to relacje przepełnione uczuciami wyższymi. Niektórzy opowiadają o swoich rodzinach, choć jest to trudny temat, poruszają go tylko, gdy obdarzą kogoś pełnym zaufaniem” – dodała Głombiowska.
Kierownik schroniska podkreśliła, że święta to również czas “ucieczki od niechcianych, trudnych wspomnień i nieprzepracowanych emocji”. “Niestety, często tą ucieczką jest alkohol, najłatwiejszy i przez lata pielęgnowany odruch przy nieradzeniu sobie z sytuacją” – podkreślała. (PAP)